Błękitny 1976
Moderator: Mod Team
Błękitny 1976
Jestem z wami na forum już kilka ładnych lat. Na zloty nie jeżdżę, a na lokalnych spotach byłem raptem kilka razy...więc przynajmniej tu przedstawię swojego pupila.
Trabik towarzyszy mi od 2004 roku i od samego początku miałem zakusy na zrobienie kapitalnego remontu.
Patrząc z perspektywy czasu miałem sporo szczęścia, że nie zabrałem się za to od razu. W między czasie były zrywy do pracy, euforia, zniechęcenie i nawet "ciche dni" (dni...ba, lata). Miałem więc czas popracować przy innych pojazdach (nie swoich:P) i nabrać pokory.
W międzyczasie przy domu pojawiła się wiata, pod którą trabik stoi...obok drewna.
W zeszłym roku przeprosiłem się z nim. Poskładałem silnik, którego remontu nie miałem czasu i chęci kończyć. Przyszedł czas na przegląd. Ścieżkę diagnostyczną przeszedł bez najmniejszego problemu. Doszedłem do wniosku, że trzeba zebrać siły, ruszyć w końcu tyłek i przywrócić mu dawny wygląd.
W tym roku była tylko jedna wycieczka i zaczęło się...
Zaczął się demontaż, powolny i systematyczny. Wszystkie elementy podlegają weryfikacji, są "uzdatniane" i odkładane na półki.
Na pierwszy rzut poszło wnętrze.
Metalowe elementy ozdobne takie jak korek baku
czy listwy zewnętrzne
czyszczę i poleruję.
Gumowe wstawki są wyszorowane.
Silnik i sanki wyjechały już z komory silnika.
Zawieszenie stanęło obok auta.
Postawiłem go na "wózku" pomocniczym.
Śruby, które wytrzymały demontaż i pozytywnie przechodzą weryfikacje myję i posyłam do cynkowania.
Zdemontowałem duroplasty. I ukazał mi się taki oto widok
,,,,
Póki co nie jestem przerażony:P Najbardziej boję się progów, nadproży i jaskółki. Ale do tych jeszcze się nie dobieram. Idzie zima, buda będzie musiała poczekać. Skończę budowę kompresora:P I będę bawił się w szorowanie uszczelek szyb i dobieranie/kompletowanie rzeczy które będą tego wymagały.
Opis będę się starał na bieżąco aktualizować. Z całą pewnością, nie będzie to dynamiczna i porywająca relacja. Ale mam nadzieję, że pisanie jej wraz z widocznymi efektami będzie mnie zagrzewać do walki;)
Trabik towarzyszy mi od 2004 roku i od samego początku miałem zakusy na zrobienie kapitalnego remontu.
Patrząc z perspektywy czasu miałem sporo szczęścia, że nie zabrałem się za to od razu. W między czasie były zrywy do pracy, euforia, zniechęcenie i nawet "ciche dni" (dni...ba, lata). Miałem więc czas popracować przy innych pojazdach (nie swoich:P) i nabrać pokory.
W międzyczasie przy domu pojawiła się wiata, pod którą trabik stoi...obok drewna.
W zeszłym roku przeprosiłem się z nim. Poskładałem silnik, którego remontu nie miałem czasu i chęci kończyć. Przyszedł czas na przegląd. Ścieżkę diagnostyczną przeszedł bez najmniejszego problemu. Doszedłem do wniosku, że trzeba zebrać siły, ruszyć w końcu tyłek i przywrócić mu dawny wygląd.
W tym roku była tylko jedna wycieczka i zaczęło się...
Zaczął się demontaż, powolny i systematyczny. Wszystkie elementy podlegają weryfikacji, są "uzdatniane" i odkładane na półki.
Na pierwszy rzut poszło wnętrze.
Metalowe elementy ozdobne takie jak korek baku
czy listwy zewnętrzne
czyszczę i poleruję.
Gumowe wstawki są wyszorowane.
Silnik i sanki wyjechały już z komory silnika.
Zawieszenie stanęło obok auta.
Postawiłem go na "wózku" pomocniczym.
Śruby, które wytrzymały demontaż i pozytywnie przechodzą weryfikacje myję i posyłam do cynkowania.
Zdemontowałem duroplasty. I ukazał mi się taki oto widok
,,,,
Póki co nie jestem przerażony:P Najbardziej boję się progów, nadproży i jaskółki. Ale do tych jeszcze się nie dobieram. Idzie zima, buda będzie musiała poczekać. Skończę budowę kompresora:P I będę bawił się w szorowanie uszczelek szyb i dobieranie/kompletowanie rzeczy które będą tego wymagały.
Opis będę się starał na bieżąco aktualizować. Z całą pewnością, nie będzie to dynamiczna i porywająca relacja. Ale mam nadzieję, że pisanie jej wraz z widocznymi efektami będzie mnie zagrzewać do walki;)
-
- Posty: 288
- Rejestracja: 2011-06-09, 14:24
- Lokalizacja: Łódź-Bałuty
Zależy gdzie i jaką metodą... Ja jak oddawałem 3 torby płaciłem 30zł oddając pół torby śrubek i drobnicy zapłaciłem również 30zł. Pani argumentowała to tym, że miała dużo wiązania, bo tam gdzie galwanizowałem robili to w metodzie wiszącej.
Jak oddajesz do cynkowania bębnowego wtedy jest na kilogramy, bo wrzucają wszystko do bębna i ich to nie obchodzi gabaryt itd.
Jak oddajesz do cynkowania bębnowego wtedy jest na kilogramy, bo wrzucają wszystko do bębna i ich to nie obchodzi gabaryt itd.
Po uporaniu się z przebudową wiaty wytargałem go spod plandeki.
Zniszczenia powstałe w wyniku korozji przedstawiłem wcześniej, teraz ciąg dalszy.
Wziąłem się za oczyszczanie miejsc, które wskazywały, że będzie się działo. Wiadomo, trabanty mają skłonność do korodowania w kilku szczególnych miejscach...czyli wszędzie.
Po kolei. Bałem się progów, nadproży i jaskółki, lecz te, jak na trabanta, są względnie dobre.
Coś co wyglądało jak miejscowe ognisko korozji, okazało się być pęknięciem...
A purchle przy kielichach amortyzatorów przy przednich nadkolach okazały się niezłą kopalnią
Przyznam, że to chyba największe moje zmartwienie. Do samego końca miałem nadzieję, że naprawa nadkoli będzie ograniczona do wstawienia reperaturek.
[ Dodano: 2012-08-08, 14:21 ]
Mając chwilę czasu zacząłem demontaż elementów, które muszę dorobić. Nie chciałem zrobić sitka z fragmentów przedniego pasa więc miałem trochę gimnastyki.
Przymiarka do wycinanek.
Zniszczenia powstałe w wyniku korozji przedstawiłem wcześniej, teraz ciąg dalszy.
Wziąłem się za oczyszczanie miejsc, które wskazywały, że będzie się działo. Wiadomo, trabanty mają skłonność do korodowania w kilku szczególnych miejscach...czyli wszędzie.
Po kolei. Bałem się progów, nadproży i jaskółki, lecz te, jak na trabanta, są względnie dobre.
Coś co wyglądało jak miejscowe ognisko korozji, okazało się być pęknięciem...
A purchle przy kielichach amortyzatorów przy przednich nadkolach okazały się niezłą kopalnią
Przyznam, że to chyba największe moje zmartwienie. Do samego końca miałem nadzieję, że naprawa nadkoli będzie ograniczona do wstawienia reperaturek.
[ Dodano: 2012-08-08, 14:21 ]
Mając chwilę czasu zacząłem demontaż elementów, które muszę dorobić. Nie chciałem zrobić sitka z fragmentów przedniego pasa więc miałem trochę gimnastyki.
Przymiarka do wycinanek.
Podjąłem decyzję o wymianie przednich nadkoli.
Nie dawały mi spokoju od zeszłego roku. Cały czas cicho liczyłem, że korozja przy kielichach nie będzie tak rozległa. Niestety jest to takie miejsce, którego naprawa, moim zdaniem, mija się z celem. Musiałbym porozwiercać spawy, czyścić, łatać i składać do kupy, a z drugiej strony wstawiać reperaturki...
W związku z tym, że wyciągnięcie nadkoli spowoduje mocne nadwyrężenie konstrukcji komory silnika postanowiłem poświęcić chwilę czasu na odpowiednie przygotowanie.
Zacząłem robić ramę-stelaż, który pomoże utrzymać kształt, wymiary i mam nadzieję, pomoże w montażu.
[ Dodano: 2012-08-10, 12:33 ]
Na takiej konstrukcji poprzestanę. Sądzę, że spełni swoje zadanie.
Kombinuję też, jaką metodą najlepiej wymodzić półkę. Wersja pierwsza
[ Dodano: 2012-08-19, 22:09 ]
Jak napisałem tak zacząłem robić.
We współczesnych samochodach spawy/zgrzeiny widać jak na dłoni. Niestety trabant, jest trabant. Żeby odkopać wszystkie spawy musiałem wejść do nadkola i komory silnika uzbrojony w kątówkę ze szczotką.
Część była widoczna niemal od razu, ale były i takie spawy, na których pojawiła się rdza. Dojrzenie takich wymagało ustawiania lampy pod różnymi kątami.
Spawów, jak mrówek. Piękna konstrukcja. Punktowych było przeszło 120, jak nie lepiej. Do tego cztery miejsca, w których nadkole było przyłapane spawem ciągłym. Więc nie obyło się bez tarczy szlifierskiej.
Załatwiłem cztery wiertła. Jedno stępiłem, a trzy złamałem Niestety wiercenie w dziwnych pozycjach i pod dziwnymi kątami zbiera swoje żniwo
To czego nie udało się rozwiercić i rozszlifować, trzeba było potraktować młotkiem i przecinakiem.
No i się udało
Krawędzie blach pooczyszczałem, wymiotłem kurz i pasek z otwartej części jaskółki. Korzystając z braku nadkola wyczyściłem zakamarki których normalnie oczyścić nie sposób.
Z otworów technologicznych na łączeniu progu, jaskółki i słupka wyszorowałem całkiem sporo lekkiej korozji i drobniutkiego piasku... Niech żyją szczelne mocowania duroplastów...po 36 latach
Tam gdzie mogłem czyściłem szlifierką ze szczotką. Tam gdzie nie dało się podejść takim gabarytem w ruch szła mała multiszlifierka z kamykiem. Pozostałość korozji potraktowałem fertanem.
Oczyściłem z wierzchu i linii spawów wewnątrz nowe nadkole. Zrobiłem dziurki na spawy tam gdzie były konieczne I zaczęło się pasowanie.
Przyłożyć duroplast, złapać wkrętami stuku puku młotkiem i oglądanie gdzie coś jest nie tak. Zdjąć, doszlifować. I znów, przyłożyć duroplast...
Jak już doszedłem do względnego ładu w ruch poszedł migomat.
Z trabim jest niesamowita zabawa. Po oczyszczeniu go z konserwacji i zdjęciu fabrycznego zabezpieczenia spawów doszedłem do wniosku, że nie ma dwóch takich samych trabantów - trabant trabantowi nierówny.
Z tego powodu wpasowanie nadkola wymaga wypracowania kompromisu. Tak by w miarę pasowało. Bez młotka nie da rady.
Nie wiem co jest bardziej wpieniające. Robienie przymiarek i pasowania co chwile, czy bezzwłoczna szesnastka na tablicy bezpieczników wypadająca jak ma kaprys.
[ Dodano: 2012-08-20, 13:34 ]
Dzisiaj do kończyłem spawanie łuku nadkola. Przeszlifowałem część spawów. Głównie tych, które nie wyszły zbyt estetycznie z powodu nieopatrznego przestawiania prędkości podawania drutu. Wystarczy otrzeć się nogawką. Czuła bestia.
Zostawiłem sobie 15 cm bez spawów z przodu żeby łatwiej było wsadzić półkę na uchwyt zderzaka.
[ Dodano: 2012-08-21, 13:18 ]
Idę prawą stroną w kierunku tyłu. Czeka mnie robota od słupka B aż do bagażnika. To chyba żadna niespodzianka. Póki co miałem przystanek w nadprożu na wysokości łączenia uszczelek drzwi. I powstał taki mały frankenstein.
[ Dodano: 2012-08-22, 13:38 ]
Odcinek słupek B - nadkole. Od razu uprzedzam, że ciemniejsze plamy to nie dziury po spawaniu. To cienie. Łatki robię na zakładkę i felc.
Znów odrobina szczęścia. Brzeg progu był na tyle dobry, że dało się do niego spawać.
Nie dawały mi spokoju od zeszłego roku. Cały czas cicho liczyłem, że korozja przy kielichach nie będzie tak rozległa. Niestety jest to takie miejsce, którego naprawa, moim zdaniem, mija się z celem. Musiałbym porozwiercać spawy, czyścić, łatać i składać do kupy, a z drugiej strony wstawiać reperaturki...
W związku z tym, że wyciągnięcie nadkoli spowoduje mocne nadwyrężenie konstrukcji komory silnika postanowiłem poświęcić chwilę czasu na odpowiednie przygotowanie.
Zacząłem robić ramę-stelaż, który pomoże utrzymać kształt, wymiary i mam nadzieję, pomoże w montażu.
[ Dodano: 2012-08-10, 12:33 ]
Na takiej konstrukcji poprzestanę. Sądzę, że spełni swoje zadanie.
Kombinuję też, jaką metodą najlepiej wymodzić półkę. Wersja pierwsza
[ Dodano: 2012-08-19, 22:09 ]
Jak napisałem tak zacząłem robić.
We współczesnych samochodach spawy/zgrzeiny widać jak na dłoni. Niestety trabant, jest trabant. Żeby odkopać wszystkie spawy musiałem wejść do nadkola i komory silnika uzbrojony w kątówkę ze szczotką.
Część była widoczna niemal od razu, ale były i takie spawy, na których pojawiła się rdza. Dojrzenie takich wymagało ustawiania lampy pod różnymi kątami.
Spawów, jak mrówek. Piękna konstrukcja. Punktowych było przeszło 120, jak nie lepiej. Do tego cztery miejsca, w których nadkole było przyłapane spawem ciągłym. Więc nie obyło się bez tarczy szlifierskiej.
Załatwiłem cztery wiertła. Jedno stępiłem, a trzy złamałem Niestety wiercenie w dziwnych pozycjach i pod dziwnymi kątami zbiera swoje żniwo
To czego nie udało się rozwiercić i rozszlifować, trzeba było potraktować młotkiem i przecinakiem.
No i się udało
Krawędzie blach pooczyszczałem, wymiotłem kurz i pasek z otwartej części jaskółki. Korzystając z braku nadkola wyczyściłem zakamarki których normalnie oczyścić nie sposób.
Z otworów technologicznych na łączeniu progu, jaskółki i słupka wyszorowałem całkiem sporo lekkiej korozji i drobniutkiego piasku... Niech żyją szczelne mocowania duroplastów...po 36 latach
Tam gdzie mogłem czyściłem szlifierką ze szczotką. Tam gdzie nie dało się podejść takim gabarytem w ruch szła mała multiszlifierka z kamykiem. Pozostałość korozji potraktowałem fertanem.
Oczyściłem z wierzchu i linii spawów wewnątrz nowe nadkole. Zrobiłem dziurki na spawy tam gdzie były konieczne I zaczęło się pasowanie.
Przyłożyć duroplast, złapać wkrętami stuku puku młotkiem i oglądanie gdzie coś jest nie tak. Zdjąć, doszlifować. I znów, przyłożyć duroplast...
Jak już doszedłem do względnego ładu w ruch poszedł migomat.
Z trabim jest niesamowita zabawa. Po oczyszczeniu go z konserwacji i zdjęciu fabrycznego zabezpieczenia spawów doszedłem do wniosku, że nie ma dwóch takich samych trabantów - trabant trabantowi nierówny.
Z tego powodu wpasowanie nadkola wymaga wypracowania kompromisu. Tak by w miarę pasowało. Bez młotka nie da rady.
Nie wiem co jest bardziej wpieniające. Robienie przymiarek i pasowania co chwile, czy bezzwłoczna szesnastka na tablicy bezpieczników wypadająca jak ma kaprys.
[ Dodano: 2012-08-20, 13:34 ]
Dzisiaj do kończyłem spawanie łuku nadkola. Przeszlifowałem część spawów. Głównie tych, które nie wyszły zbyt estetycznie z powodu nieopatrznego przestawiania prędkości podawania drutu. Wystarczy otrzeć się nogawką. Czuła bestia.
Zostawiłem sobie 15 cm bez spawów z przodu żeby łatwiej było wsadzić półkę na uchwyt zderzaka.
[ Dodano: 2012-08-21, 13:18 ]
Idę prawą stroną w kierunku tyłu. Czeka mnie robota od słupka B aż do bagażnika. To chyba żadna niespodzianka. Póki co miałem przystanek w nadprożu na wysokości łączenia uszczelek drzwi. I powstał taki mały frankenstein.
[ Dodano: 2012-08-22, 13:38 ]
Odcinek słupek B - nadkole. Od razu uprzedzam, że ciemniejsze plamy to nie dziury po spawaniu. To cienie. Łatki robię na zakładkę i felc.
Znów odrobina szczęścia. Brzeg progu był na tyle dobry, że dało się do niego spawać.
Łatki, fakt, niezła zabawa. Klasyczna robota dla cierpliwych
A całe nadkole...uff... Robota upierdliwa. I trochę deprymująca, bo grzebiesz, grzebiesz, a stoisz cały czas w tym samym miejscu auta. Co więcej, da się wyjąć całe, bez rżnięcia na kawałki Jakbyś kiedyś potrzebował to polecam się
Idąc dalej. Dwa dni temu wstawiłem reperaturkę nadkola
Przedwczoraj i dzisiaj robiłem narożnik tylnego pasa w połączeniu z mankietem podłogi, do którego klei się i przykręca duro. Oczywiście mankietu nie było.
Łatek na wspomniany narożnik zrobiłem trzy . Najpierw zrobiłem za mały, za drugim razem pomimo czyszczenia, spawając trafiłem na rudą. Więc wypaliłem dziurkę wielkości paznokcia... . Za trzecim razem weszło, nie bez problemów, ale jest
A całe nadkole...uff... Robota upierdliwa. I trochę deprymująca, bo grzebiesz, grzebiesz, a stoisz cały czas w tym samym miejscu auta. Co więcej, da się wyjąć całe, bez rżnięcia na kawałki Jakbyś kiedyś potrzebował to polecam się
Idąc dalej. Dwa dni temu wstawiłem reperaturkę nadkola
Przedwczoraj i dzisiaj robiłem narożnik tylnego pasa w połączeniu z mankietem podłogi, do którego klei się i przykręca duro. Oczywiście mankietu nie było.
Łatek na wspomniany narożnik zrobiłem trzy . Najpierw zrobiłem za mały, za drugim razem pomimo czyszczenia, spawając trafiłem na rudą. Więc wypaliłem dziurkę wielkości paznokcia... . Za trzecim razem weszło, nie bez problemów, ale jest
Ostatnio zmieniony 2012-08-30, 13:29 przez Kosiek, łącznie zmieniany 1 raz.
Teraz powinienem powiedzieć/napisać gromknie O Kurrr.....zapiałQba pisze:A pamiętasz o pasowaniu dupoplastów?
Ale śmiem twierdzić, że bez pasowania duroplastów nie dałoby się dobrze wsadzić reperaturki nadkola, a co dopiero nadkola. Z resztą wspomniałem gdzieś:
"Przyłożyć duroplast, złapać wkrętami stuku puku młotkiem i oglądanie gdzie coś jest nie tak. Zdjąć, doszlifować. I znów, przyłożyć duroplast... " - nie można chyba cytować samego siebie
A Boże broń!! U mnie już zrobione, żadnego cięcia przez najbliższe 10 lat mam nadzieje nie będzieKosiek pisze:Jakbyś kiedyś potrzebował to polecam się
Z pasowaniem nadkola przedniego to cię nie posądzałem, żeś przeoczył
Chodziło mi o tylny duroplast przy półce między pasem tylnym a nadkolem. Bowiem u mnie była reperaturka idealnie według szablonu kartonowego wycięta, a potem po przyspawaniu tak ją trzeba było doginać, że ledwie się udało
Niemniej, widać, że robisz z głową i dobre masz tempo.
A bajdełej w której dzielnicy stoi trab?
Champagne Beige '88